Wyspa Mamuny

VI WYSPA MAMUNY

mamuna

 

Na szóstej wyspie niedaleko brzegu stała mała chatka. Przed chatką na zydelku siedziała kobieta trzymająca na rękach  niemowlaka. Agnysa i Junk przedstawili się grzecznie.
– Jestem Gertruda i cieszę się, że tu jesteście!
– Dlaczego? – zapytał trochę niezręcznie Junk.
– Jestem bardzo zmęczona – żaliła się kobieta. – Pilnuję dziecka, nie odstępuje go ani na krok, ani w dzień ani w nocy…
– Dlaczego? – znów zapytał Junk.
– No jak to? Nie wiecie? Jak się nie upilnuje dziecka, może przyjść mamuna i je podmienić!
– Mamuna, a kto to taki? – tym razem zapytała Agnysa.

– Mamuna, oj zwą ją też boginką, czarcichem, deklą, łamiją, małpą, oćwiarą, odmienicą, pałubą, sibielą, zmianicą…Ma świńskie kły w gębie, wielkie łapska i porośnięte szczeciną cielsko. Tylko czyha na okazję by podmienić komuś dziecko. Taki podmieniec wyrasta zawsze na leniwego,  głupiego i  złośliwego człowieka. A podmieniony niemowlak gada dziwne rzeczy i śpiewa w ukryciu jak stary…Ale ja nie pozwolę, by mamuna zbliżyła się do mojego synka!

Dobrze wam z oczu patrzy, skoro tu jesteście, to popilnujecie go, a ja się chwile prześpię. To czuwanie jest bardzo bardzo męczące. Gertruda położyła dziecko w drewnianej kołysce, przy której ustawiła krzesełka, na których usiedli Junk i Agnysa. Kobieta położyła się na łóżku i po chwili zaczęła słodko sobie chrapać.Agnysa i Junk przypatrywali się dziecku. W pewnej chwili mały uniósł głowę i…zaczął śpiewać!

O mamo mamo wolałbym być głupiutki!
Oj mamo mamo wolałbym być malutki!

A potem niemowlak zaczął gadać od rzeczy:
– Pierwsze ślady osadnictwa na terenach wsi Jasień sięgają czasów prekambru, kiedy to szlachta wybudowała zamek krzyżacki na jeziorze, w którym mieszkał wąż, który ofiarował jabłko niezgody Adamowi , który sprzedał je na allegro za dwa złote ziemniaki…
Agnysa i Junk popatrzyli po sobie.
– Przecież to dziecko jest podmieńcem!
– Biedna matka, nie zdaje sobie z tego sprawy!
– Może coś z tym zrobimy?
Agnysa pochyliła się nad gadającym niemowlakiem.
– Hej ty! Podmieńcu! Oddaj prawdziwe dziecko Gertrudzie!
Niemowlak spojrzał na nich dziwnym wzrokiem. Przez chwilę rysy jego twarzy stały się rysami pomarszczonego staruszka.
– A co mi zrobicie, he he he?
– Nic ci nie zrobimy, ale coś ci damy! – powiedziała Agnysa i wyciągnęła z kieszeni czerwone korale.
– Agnysa, skąd je masz? – zdziwił się Junk. – Przecież zabrała je południca? Masz drugie takie same?
– Opowiem ci potem. Przespałeś wszystko w chacie na czwartej wyspie.
– Hej pokaż to, pokaż! – podmieniec był bardzo zaciekawiony koralami Agnysy. – Moja mama mamuna  bardzo lubi korale!
– Przyprowadź tu porwane dziecko a je dostaniesz!
Podmieniec  wygramowlił się z kołyski i na swych krótkich krzywych nóżkach wylazł z chałupy.Po jakimś czasie za oknem pojawiał się wielka, kudłata postać, trzymająca w rękach zawiniątko z dzieckiem.
– Pokażcie mi te korale! – zawołała niskim głosem.
Agnysa wyszła przez chałupę w koralach na szyi.
– Dawaj dziecko, dostaniesz korale! Nosiła je południca, której zabrał je diabeł. A diabła ja przechytrzyłam i je odzyskałam. Takich korali nie ma nikt na świecie!
– Dobra, dobra, masz tu bachora i dawaj te korale!
Gdy Mamuna sobie poszła, Agnysa położyła odzyskane dziecko do kołyski. W tej samej chwili obudziła się Gertruda. Dziecko zaczęło płakać.
– Co się stało? Od jakiegoś czasu moje dziecko wcale nie płakało!
– To chyba dobrze, proszę pani, kiedy dziecko zachowuje się jak…dziecko! – powiedział Junk, mrugając okiem do Agnysy. – Dziękujemy za gościnę!
– Dziękuję wam za pomoc!
Agnysa i Junk wsiedli na łódkę i odpłynęli z szóstej wyspy.
-Junk, muszę cie o coś zapytać – powiedziała Agnysa.
– O co?
– A ty nie jesteś może podmieńcem? Haha!
– Ja ci zaraz pokaże! Sama jesteś odmienicą!

Przekomarzając się płynęli w stronę siódmej wyspy.